
MiCA: koniec ery dzikiego zachodu w świecie kryptowalut
„Ten sam biznes, te same ryzyka, te same zasady” – ta fundamentalna zasada rozporządzenia MiCA dzieli polską scenę polityczną. Dla jednych surowe kary i nadzór KNF to konieczna ochrona przed oszustwami wartymi dziesiątki miliardów dolarów. Dla innych – dławienie innowacji. Spór toczy się o przyszłość branży kryptowalutowej w Polsce, ale odpowiedź kryje się w jej przeszłości: OneCoin, FTX, Terra/Luna to nie „niefortunne eksperymenty”, tylko przewidywalne efekty braku regulacji.
Więcej mec. Robert Nogacki dla serwisu „XYZ.pl”
Jak obecnie regulowany jest rynek kryptoaktywów? Kto ma nad tym nadzór?
Od 30 grudnia 2024 roku rynek kryptoaktywów w Polsce i całej Unii Europejskiej reguluje rozporządzenie MiCA (Markets in Crypto-Assets Regulation). To przełomowy moment – koniec ery „dzikiego zachodu” w świecie krypto, gdzie wiele rodzajów działalności mogło być prowadzona praktycznie bez nadzoru, albo z nadzorem który nie był efektywny w praktyce.
Nadzór nad rynkiem sprawować będzie Komisja Nadzoru Finansowego. KNF otrzyma szerokie uprawnienia: możliwość nakładania kar do 66,8 mln zł, prowadzenia kontroli, blokowania rachunków kryptoaktywów na 96 godzin przy podejrzeniu manipulacji, a także prowadzenia rejestru nielegalnych domen internetowych. Przedsiębiorcy telekomunikacyjni będą musieli w ciągu 48 godzin blokować dostęp do stron wpisanych do tego rejestru.
Dlaczego tak rygorystyczne przepisy? Historia branży krypto to w dużej mierze kronika spektakularnych oszustw, które pokazują, dlaczego surowe kary w polskiej ustawie są absolutnie uzasadnione. OneCoin, największa kryptowalutowa piramida w historii, jest tego najlepszym przykładem. Ruja Ignatova, bułgarska bizneswoman nazywająca siebie „Cryptoqueen”, między 2014 a 2017 rokiem oszukała 3,5 miliona osób na całym świecie na ponad 4 miliardy dolarów. Najbardziej szokujące jest to, że OneCoin nigdy nie był prawdziwą kryptowalutą – nie miał blockchainu, nie można było nim handlować, istniał tylko jako liczby w zamkniętym systemie kontrolowanym przez Ignatovą. Wówczas nie istniał jednak jeszcze system nadzoru nad kryptowalutami, nikt tego nie wiedział i nikt tego nie sprawdził.
To była czysta fikcja sprzedawana przez agresywny marketing wielopoziomowy, gdzie ludzie zarabiali głównie na werbowaniu kolejnych ofiar. Ignatova organizowała spektakularne wydarzenia w największych arenach świata, występowała w balowej sukni z czerwonymi podeszwami Louboutin, obiecując „zabić Bitcoina„. W październiku 2017 roku, gdy niemiecka policja miała ją aresztować, wsiadła do samolotu do Aten i zniknęła. Obecnie znajduje się na liście 10 najbardziej poszukiwanych przez FBI z nagrodą 5 milionów dolarów. Jeśli żyje to ukrywa się w Rosji lub Zjednoczonych Emiratach Arabskich.
BitConnect działał w latach 2016-2018 na prostszej, ale równie destrukcyjnej zasadzie – obiecywał 1% dziennego zysku, co daje ponad 3700% rocznie, dzięki rzekomo rewolucyjnemu „botowi handlowemu”, którego nikt nigdy nie widział. Platforma przyciągała inwestorów spektakularnymi konferencjami, gdzie charyzmatyczni mówcy krzyczeli „BitConnect!” w sposób, który stał się memem internetowym. Token BCC w szczytowym momencie osiągnął kapitalizację 2 miliardów dolarów, a gdy system się zawalił w styczniu 2018 roku, spadł z 463 dolarów do 6 dolarów w ciągu tygodnia. Założyciel Satish Kumbhani uciekł do Indii, główny promotor w USA został skazany na 38 miesięcy więzienia. Straty inwestorów szacuje się na 2,4 miliarda dolarów.
Plus Token, działający w latach 2018-2019 głównie w Chinach i Korei, wykorzystywał podobny model, obiecując miesięczne zwroty 9-18% z „arbitrażu między giełdami” i „sztucznej inteligencji”. Oszuści stworzyli aplikację mobilną, która wyglądała profesjonalnie, organizowali luksusowe konferencje w pięciogwiazdkowych hotelach, przekonując ofiary, że inwestują w przyszłość finansów. Gdy w czerwcu 2019 roku wypłaty zostały wstrzymane, organizatorzy próbowali uciec z 3 miliardami dolarów w Bitcoin i Ethereum. Chińska policja aresztowała ponad 100 osób związanych ze schematem, główni organizatorzy dostali wyroki do 11 lat więzienia, ale większość skradzionych środków nigdy nie odzyskano.
Te przypadki pokazują wspólny wzorzec – obietnice niemożliwych do utrzymania zwrotów, charyzmatyczni liderzy budujący kult osobowości, wykorzystywanie braku wiedzy finansowej ofiar i przede wszystkim brak jakiegokolwiek nadzoru, który mógłby zatrzymać oszustwo, zanim pochłonie miliardy. Dlatego polska ustawa słusznie wprowadza kary do 10 milionów złotych za prowadzenie nielegalnej działalności kryptowalutowej. To nie jest „prześladowanie innowacji” – to próba zapobieżenia kolejnym OneCoin, BitConnect czy Plus Token, które niszczą życie milionów ludzi pod płaszczykiem „rewolucji finansowej”.
Czy objęcie rynku nadzorem KNF to dobry pomysł?
Zdecydowanie tak. To konieczność, a nie wybór ideologiczny. Branża kryptowalutowa wypracowała sprytną narrację, nazywając standardowe procedury zarządzania ryzykiem „Operacją Chokepoint 2.0” – rzekomym spiskiem regulatorów przeciwko innowacjom. Ustawa to spóźniona, ale konieczna reakcja na lata nadużyć. Im szybciej branża krypto porzuci kompleks prześladowczy i zaakceptuje, że innowacja nie może być wymówką dla unikania podstawowych standardów ochrony konsumentów, tym lepiej dla wszystkich uczestników rynku. Teorie spiskowe są wygodne, ale są kiepskim substytutem zgodności z przepisami, zarządzania ryzykiem i odpowiedzialnej innowacji.
Rzeczywistość jest bardziej prozaiczna. Wiele firm z branży krypto ignoruje elementarne zasady zarządzania ryzykiem Celsius Network obiecywał klientom 19,45% rocznych odsetek – każdy finansista wie, że to niemożliwe bez nadmiernego ryzyka lub prowadzenia piramidy. Rezultat? W czerwcu 2022 Celsius zamroził wypłaty dla 1,7 miliona użytkowników, miesiąc później ogłosił bankructwo z dziurą 1,2 miliarda dolarów. CEO Alex Mashinsky został aresztowany, prokuratorzy żądają 20 lat więzienia. Banki nie oferują odsetek od lokat na poziomie 19,45 % nie dlatego, że reprezentują zły establishment, ale dlatego, że prawidłowo zarządzają ryzykiem. KNF jako organ nadzoru ma narzędzia proporcjonalne do skali zagrożeń. To nie prześladowanie innowacji, ale podstawowa ochrona konsumentów przed udokumentowanymi nadużyciami.
Na czym polega rozporządzenie MiCA i czy polski ustawodawca prawidłowo je wdraża?
MiCA to najpełniejsza na świecie regulacja rynku kryptoaktywów. Dzieli kryptoaktywa na trzy kategorie: tokeny użytkowe, tokeny powiązane z aktywami (stablecoiny) oraz tokeny będące e-pieniądzem. Wprowadza wymogi licencyjne, obowiązek publikowania dokumentów informacyjnych („białych ksiąg”), zasady zarządzania rezerwami dla stablecoinów oraz przepisy o nadużyciach rynkowych.
Polska implementacja jest obszerna – 169 artykułów ustawy, zmiany w 28 innych ustawach. Realizuje fundamentalną zasadę: ten sam biznes, te same ryzyka, te same zasady. Co to oznacza? Jeśli firma kryptowalutowa chce przyjmować depozyty jak bank, przechowywać środki jak bank, oferować oprocentowanie jak bank – musi spełniać wymogi kapitałowe, działać transparentnie, być poddawana audytom.
Branża krypto latami twierdziła, że „obala system bankowy”, a teraz domaga się dostępu do tego systemu bez przyjęcia standardów obowiązujących każdą instytucję finansową. Chcą prowadzić rachunki? Muszą mieć procedury przeciwdziałania praniu pieniędzy. Oferują stablecoiny? Muszą utrzymywać rezerwy jeden do jednego.
Załamanie Terra/Luna w maju 2022 to podręcznikowy przykład tego, dlaczego regulacje w świecie kryptowalut są absolutnie niezbędne. TerraUSD (UST) miał być „algorytmicznym stablecoinem” – kryptowalutą utrzymującą stałą wartość 1 dolara bez zabezpieczenia w prawdziwych dolarach. Zamiast rezerw, system opierał się na skomplikowanym mechanizmie powiązania z tokenem LUNA. Gdy cena UST spadała poniżej dolara, można było „spalić” UST i otrzymać LUNA o wartości dolara, co teoretycznie miało zmniejszyć podaż UST i podnieść jego cenę. Gdy UST był wart więcej niż dolar, działało to w drugą stronę – spalało się LUNA, by stworzyć nowe UST.
Brzmi jak perpetuum mobile finansów i dokładnie tym było – niemożliwym do utrzymania mechanizmem, który działał tylko dopóki wszyscy w niego wierzyli. Do Howey, założyciel Terra, przekonywał inwestorów, że to „zdecentralizowana przyszłość pieniądza”, podczas gdy w rzeczywistości budował karciany domek na fundamencie czystej spekulacji.
Kluczową rolę w tej katastrofie odegrał Protokół Anchor – platforma oferująca 19,45% rocznych odsetek od depozytów w UST. Każdy doświadczony finansista wie, że takie stałe zwroty są niemożliwe do utrzymania bez ponoszenia ekstremalnego ryzyka lub prowadzenia piramidy finansowej. Anchor przyciągał miliardy dolarów depozytów, płacąc odsetki z rezerw protokołu Terra, które szybko się kurczyły. To był klasyczny schemat Ponziego przebrany w szaty „innowacji DeFi”.
W maju 2022 roku wystarczyło, że kilku dużych graczy zaczęło wyprzedawać UST, by cały system się zawalił. Cena UST spadła poniżej dolara, mechanizm stabilizacyjny zaczął masowo „drukować” nowe tokeny LUNA, by ratować peg do dolara. W ciągu kilku dni podaż LUNA wzrosła z 350 milionów do ponad 6,5 biliona tokenów – hiperinflacja, która zniszczyła wartość obu tokenów. UST spadł do 10 centów, LUNA z ponad 80 dolarów do ułamków centa.
Najbardziej dramatyczne były ludzkie historie. Tysiące inwestorów straciło oszczędności życia. Na forach internetowych pojawiały się rozpaczliwe posty ludzi, którzy zainwestowali wszystko w „stabilną” walutę oferującą 19,45% rocznie. Niektórzy pisali o myślach samobójczych. Południowokoreańska policja otrzymała zgłoszenia od ponad 1600 osób, które straciły łącznie 280 milionów dolarów. Do Kwon, twórca Terra, uciekł z Korei, został aresztowany w Czarnogórze z fałszywymi dokumentami.
To właśnie dlatego branża krypto potrzebuje regulacji jak MiCA. System Terra/Luna działał przez lata bez żadnego nadzoru, przyciągając miliardy dolarów obietnicami niemożliwych do utrzymania zwrotów. Gdyby istniały przepisy wymagające utrzymywania prawdziwych rezerw dla stablecoinów, gdyby ktoś zbadał, skąd Anchor bierze pieniądze na 19,45% odsetek, gdyby były wymogi kapitałowe i audyty – ta katastrofa by się nie wydarzyła.
Branża przedstawia to jako „niefortunny eksperyment” czy „ryzyko innowacji”, ale to był przewidywalny efekt braku regulacji. 45 miliardów dolarów kapitalizacji wyparowało w kilka dni nie dlatego, że „rynek zdecydował”, ale dlatego, że system od początku był matematycznie niemożliwy do utrzymania. To nie była innowacja – to była finansowa bomba zegarowa, którą regulacje typu MiCA są zaprojektowane, by rozbroić, zanim wybuchnie.
O jakich naruszeniach mowa w ustawie? Ta wprowadza odpowiedzialność karną i grzywny do 10 mln zł
Katalog kar jest szeroki i surowy – proporcjonalnie do skali dotychczasowych oszustw. Najpoważniejsze przestępstwa (do 10 mln zł grzywny lub 2 lata więzienia):
- prowadzenie oferty publicznej kryptoaktywów bez wymaganego zezwolenia lub dokumentu informacyjnego
- rozpowszechnianie materiałów marketingowych do więcej niż 150 osób bez spełnienia wymogów
- świadczenie usług w zakresie kryptoaktywów bez zezwolenia (do 5 mln zł lub 5 lat więzienia)
- manipulacje rynkowe i wykorzystywanie informacji poufnych: kary do 22,3 mln zł dla osób fizycznych, do 66,8 mln zł dla firm – to odpowiedź na praktyki „pump and dump” – sztuczne pompowanie ceny, by sprzedać aktywa naiwnym inwestorom.
- inne naruszenia: podawanie nieprawdziwych danych w dokumentach informacyjnych (do 5 mln zł), naruszenie tajemnicy zawodowej (do 1 mln zł lub 3 lata więzienia), utrudnianie kontroli KNF (do 500 tys. zł).
Dlaczego tak wysokie kary?
Historia branży kryptowalutowej to pasmo spektakularnych upadków, które dowodzą, że sektor ten charakteryzuje się wyjątkową niestabilnością i podatnością na nadużycia. Straty liczone w dziesiątkach miliardów dolarów nie są anomalią, lecz systemowym problemem wymagającym zdecydowanych działań regulacyjnych.
Upadek FTX w 2022 roku pozostaje jednym z najbardziej szokujących przykładów tego, jak szybko może załamać się pozornie stabilna i renomowana instytucja finansowa. Ta trzecia największa giełda kryptowalutowa świata, jeszcze na początku 2022 roku wyceniana na 32 miliardy dolarów, runęła dosłownie w ciągu tygodnia po ujawnieniu, że Sam Bankman-Fried systematycznie wykorzystywał 8,9 miliarda dolarów środków należących do klientów na prywatne cele i ryzykowne inwestycje. Mechanizm nadużyć był tak rażący, że obejmował finansowanie luksusowego stylu życia kierownictwa, zakup nieruchomości na Bahamach za setki milionów dolarów, wielomilionowe polityczne donacje oraz ryzykowne transakcje w firmie handlowej Alameda Research. Wyrok 25 lat więzienia dla Bankman-Frieda może wydawać się surowy, ale odzwierciedla skalę zniszczeń, jakie wyrządził tysiącom inwestorów, którzy powierzyli mu swoje oszczędności.
Przypadek Mt. Gox z 2014 roku pokazuje z kolei, że problemy branży kryptowalutowej nie są nowym zjawiskiem, lecz towarzyszą jej od samych początków. Strata 850 tysięcy bitcoinów, które dziś warte byłyby około 70 miliardów dolarów, była wynikiem wieloletnich kradzieży przez hakerów, manipulacji księgowych oraz całkowitego braku podstawowych systemów bezpieczeństwa. Ponad 127 tysięcy poszkodowanych klientów do dziś odczuwa konsekwencje tego upadku, a proces odzyskiwania środków trwa już ponad dziesięć lat. Mt. Gox udowodnił, że brak nadzoru może prowadzić do systematycznych nadużyć ukrywanych przez lata, podczas gdy klienci pozostają w przekonaniu o bezpieczeństwie swoich inwestycji.
Systemowe problemy branży kryptowalutowej wykraczają daleko poza pojedyncze przypadki nadużyć. Fundamentalną kwestią jest brak podstawowych zabezpieczeń, które w tradycyjnym sektorze finansowym są standardem od dziesięcioleci. Wiele platform kryptowalutowych nie segreguje odpowiednio środków klientów, co oznacza, że mogą one być wykorzystywane na cele operacyjne lub inwestycyjne przez zarządzających platformą. Słabe systemy kontroli wewnętrznej, podatność na ataki hakerskie oraz brak ubezpieczeń depozytów tworzą środowisko, w którym straty klientów są nie tylko możliwe, ale wręcz nieuniknione.
Problemy regulacyjne stanowią kolejny istotny czynnik ryzyka. Wiele platform kryptowalutowych celowo działa w szarej strefie prawnej, unikając tradycyjnych wymogów finansowych i wykorzystując różnice między systemami prawnymi w różnych krajach do minimalizowania nadzoru. Brak międzynarodowej koordynacji między organami nadzoru umożliwia organizacjom przestępczym łatwe przenoszenie działalności między jurysdykcjami, gdy jedna z nich wprowadza surowsze regulacje.
Kulturowe ryzyko branży objawia się w powszechnej mentalności szybkiego bogacenia się, która prowadzi do minimalizowania ryzyka w komunikacji marketingowej i koncentracji władzy w rękach nielicznych osób. Brak kultury compliance i odpowiedzialności korporacyjnej sprawia, że nawet pozornie profesjonalne organizacje mogą szybko przekształcić się w piramidy finansowe.
Dlaczego ustawa stała się punktem spornym w polityce? Co dzieli koalicję rządzącą i prawą stronę sceny politycznej?
Spór odzwierciedla fundamentalny konflikt między ochroną konsumentów a rzekomą „wolnością innowacji”. Strona rządowa wskazuje na konieczność regulacji po latach spektakularnych oszustw i kradzieży. Część opozycji powtarza narrację branży o „duszeniu innowacji” i prześladowaniach. Polityczny spór sprowadza się do pytania: czy Polska ma chronić obywateli przed udokumentowanymi zagrożeniami, czy pozwolić branży działać bez nadzoru w imię źle pojętej „innowacyjności”?

Założyciel i partner zarządzający kancelarii prawnej Skarbiec, uznanej przez Dziennik Gazeta Prawna za jedną z najlepszych firm doradztwa podatkowego w Polsce (2023, 2024). Doradca prawny z 19-letnim doświadczeniem, obsługujący przedsiębiorców z listy Forbesa oraz innowacyjne start-upy. Jeden z najczęściej cytowanych ekspertów w dziedzinie prawa handlowego i podatkowego w polskich mediach, regularnie publikujący w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej i Dzienniku Gazecie Prawnej. Autor publikacji „AI Decoding Satoshi Nakamoto. Sztuczna inteligencja na tropie twórcy Bitcoina” oraz współautor nagrodzonej książki „Bezpieczeństwo współczesnej firmy”. Profil na LinkedIn: 18.5 tys. obserwujących, 4 miliony wyświetleń rocznie. Nagrody: czterokrotny laureat Medalu Europejskiego, Złotej Statuetki Polskiego Lidera Biznesu, tytułu „Międzynarodowej Kancelarii Prawniczej Roku w Polsce w zakresie planowania podatkowego”. Specjalizuje się w strategicznym doradztwie prawnym, planowaniu podatkowym i zarządzaniu kryzysowym dla biznesu.